Petarda kilometrowa!
-
DST
205.00km
-
Czas
10:32
-
VAVG
19.46km/h
-
VMAX
52.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Podjazdy
687m
-
Sprzęt Moj nowy Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
To był fantastyczny dzień z rowerem w roli głównej:)
Po raz kolejny miałem wolne w pracy, więc postanowiłem jechać na Górę Św. Anny.
Wyjechałem sobie o 8 rano przy pięknym słońcu. Cieszyłem się dniem mając wolne aż do wieczora.
Pierwszą przerwę zrobiłem sobie w Bierawie po przejechaniu 36 km. Wszystko na spokojnie.
Jak już przejechałem Kędzierzyn i miałem skręcać na Górę Św. Anny, to wpadłem na genialny pomysł!
Z racji tego że tam już byłem kiedyś na rowerze, postanowiłem zaryzykować i jechać aż do Opola. Jechałem oczywiście na Krapkowice i potem wiochami aż do Opola.
Drugą przerwę miałem 12 km przed Opolem, w Przyworach na przystanku.
I udało się! Po przejechaniu prawie 92 km byłem na miejscu.
Praktycznie przez większość czasu pod wiatr.. Na rynku zameldowałem się o 13.30 Chwile sobie odpocząłem, zrobiłem kilka zdjęć i powoli jechałem z powrotem.
Czułem lekki niepokój, bo wiedziałem że do domu mam ponad 90 km. Ale jak wyjechałem z miasta czułem w sobie że to się uda! Tempo w drodze powrotnej zdecydowanie lepsze niż jak jechałem do. Przerwę zrobiłem sobie w miejscowości Malnia (112 na liczniku), kilka kilometrów przed Krapkowicami. Czułem się w miarę okej. Do domu dalej dość daleko.
Dalej jechałem jak z automatu, słońce grzało bardzo mocno. Następną przerwę zrobiłem sobie w Januszkowicach ( 132 na liczniku). Potem poczułem lekki kryzys, tak przy 140 kilometrach. Dotoczyłem się jakoś do Kędzierzyna, potem kierunek Bierawa. W Bierawie zrobiłem sobie przerwę na zjedzenie kanapki i kostki czekolady. (148 na liczniku)
Dalej jechałem na Dziergowice i tam zrobiłem sobie zakupy w Delikatesach. Kupiłem dwa batoniki, banana, małą Pepsi i Oshee razem z wodą. Zapłaciłem 12 zł.
Po 10 minutach przerwy, poczułem nowe siły i cisnąłem przed siebie na Kuźnię i dalej na Nędzę. Tempo bardzo dobre. W lesie jak się jedzie na Nędzę nie schodziłem poniżej 22 km/h :)
Potem kierowałem się na Adamowice i Bogunice oraz Lyski. Następnie na Gaszowice i tam zrobiłem sobie następną przerwę na kanapkę i banana (183 na liczniku). Dalej na Piece i Rydułtowy. Na Bema miałem 187 km na liczniku. Żeby dokręcić do 200 jechałem jeszcze na Biertułtowy i z powrotem. Przyjechałem do domu o 20:40 Psychicznie czułem się rewelacyjnie. Spełniło się moje marzenie o zrobieniu 200 km w jeden dzień! " Ograniczenia są tylko w Twojej głowie" usłyszałem kiedyś od bliskiej mi osoby. To prawda. Nastawienie psychiczne to więcej jak połowa sukcesu! Tak więc kolejny ważny etap za mną. Pisząc to, czuję trochę ból w nogach ale to chyba normalne. Ogólnie nie było najgorzej z rana dnia następnego. Wtorek będzie dniem odpoczynku.