Trening
-
DST
33.00km
-
Czas
01:42
-
VAVG
19.41km/h
-
Podjazdy
186m
-
Sprzęt Mongoose
-
Aktywność Jazda na rowerze
Małe co nieco pojeżdżone.
Trening, znów setka.
-
DST
105.00km
-
Czas
05:14
-
VAVG
20.06km/h
-
Podjazdy
597m
-
Sprzęt Mongoose
-
Aktywność Jazda na rowerze
100 km po raz pierwszy po pracy. Byłem zmęczony ale zadowolony :)
Trening
-
DST
60.00km
-
Czas
03:03
-
VAVG
19.67km/h
-
Podjazdy
321m
-
Sprzęt Mongoose
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trening, setka wpadła.
-
DST
101.00km
-
Czas
05:08
-
VAVG
19.68km/h
-
Podjazdy
501m
-
Sprzęt Mongoose
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trening
-
DST
21.00km
-
Czas
01:06
-
VAVG
19.09km/h
-
Podjazdy
98m
-
Sprzęt Mongoose
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwarty dzień wyprawy nad Bałtyk
-
DST
157.50km
-
Czas
08:37
-
VAVG
18.28km/h
-
Temperatura
40.0°C
-
Podjazdy
820m
-
Sprzęt Moj nowy Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano wstałem, zjadłem śniadanie. Poszedłem do sklepu na zakupy i spakowałem rzeczy do sakw.
Słońce naprawdę grzało i było bardzo ciepło. Niestety miałem drobne problemy z rowerem więc pojechałem do serwisu w Wąbrzeźnie.
Pan mi niby wyregulował hamulec z przodu, jednak nie było to zrobione do końca dobrze.
Po przejechaniu 25 km znów miałem miękko z przodu. Tak więc cyk na przystanek i musiałem znów dętkę wymieniać. Okazało się że w oponie był wbity kawałek szkła..
Po 40 minutach mogłem jechać dalej, jednak zastanawiałem się czy zdążę dojechać nad wybrzeże. Była godzina 12.00 a ja miałem przejechane ledwo 25 km.
Ale spiąłem mocno poślady i jechałem jak w jakimś amoku. Zrobiłem sobie tylko 2 przerwy na jedzenie i kupno wody. Był upał niemiłosierny. Odczuwalna temperatura powyżej 30 stopni Celsjusza. Oczywiście podczas przerwy załatwiłem też sobie nocleg w Domie Bursztynowym w Jantarze. Podjazdy przez Kwidzynem i Sztumem naprawdę niezłe.
Zamek w Malborku widziałem po prawie 20 latach.. Ścieżki rowerowe w Malborku i Kwidzynie też na plus.
Za Malborkiem oczywiście posłuchałem nawigacji Google i to był błąd. Wyprowadziła mnie w pole kukurydzy.. i musiałem się wracać robiąc co najmniej 10 km za dużo.
Dalej cisnąłem na Nowy Dwór Gdański a potem już prosta droga do Stegny i Jantaru. I jest!! Udało mi się. przed godziną 21.00 zawitałem na plaży w Jantarze:)
Przywitałem się z morze a potem szybko do pensjonatu się zameldować. Właściciel pogratulował mi sukcesu i na dodatek poczęstował zimnym piwem za friko :)
Rower mogłem sobie dać do pokoju. I te uczucie jak pijesz zimne piwo po przejechanych 590 km, jednocześnie spełniając swoje marzenie. COŚ NIESAMOWITEGO.
Zostało się umyć i iść spać. Nad morzem zostałem do poniedziałku już nigdzie się nie ruszając na rowerze.
Trzeci dzień wyprawy nad Bałtyk
-
DST
140.70km
-
Czas
09:10
-
VAVG
15.35km/h
-
Podjazdy
870m
-
Sprzęt Moj nowy Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano się obudziłem i wcale nie było tak źle. Zjadłem śniadanie z miłym gospodarzem i ok. 10.00 ruszyłem dalej.
Po około 25 km zaczęło padać.. wiał chłodny wiatr i było paskudnie. Jednak przetrzymałem to i następnie jechałem już w słońcu ale też i w wietrze w twarz.
Jechałem na Włocławek przejeżdżając przez Lubraniec i Brześć Kujawski. Wisła we Włocławku naprawdę robi wrażenie. Mega szeroka rzeka..
Potem jechałem nieciekawym odcinkiem drogi krajowej na Lipno. W końcu jechałem kawałek na Toruń DK10 żeby potem zjechać na wojewódzką drogę na Golub-Dobrzyń.
Na zmianę deszcz i słońce. 30 km przed Golubiem Dobrzyniem złapałem kapcia.. pomógł mi przypadkowy rowerzysta, miejscowy. Chwilę pogadaliśmy i jechałem dalej.
Nie mogłem się doczekać żeby zjeść coś ciepłego. Nocleg miałem zarezerwowany kilka godzin wcześniej w Wąbrzeźnie. W końcu około 20.00 dojechałem do Wąbrzeźna i mogłem zjeść kolację i iść do pokoju który był naprawdę fajny i czysty. Po 3 dniach na liczniku widniało 433 km i robiło to na mnie wrażenie. Nie byłem jakoś specjalnie zmęczony, aż byłem w szoku.
Kiełkowała się we mnie jakaś nieopisana energia, może też adrenalina. Musiałem się wyspać, bo następnego dnia zamierzałem dojechać do wybrzeża.
Drugi dzień wyprawy nad Bałtyk
-
DST
168.70km
-
Czas
10:10
-
VAVG
16.59km/h
-
Podjazdy
819m
-
Sprzęt Moj nowy Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Drugi dzień zacząłem od śniadania i spakowania swoich rzeczy.
Szybko się ogarnąłem i zacząłem myśleć nad dalszą trasą. Jedno było pewne- jadę cały czas na północ.
Wyjechałem z agroturystyki o 9.00 rano
Niby świeciło słońce, jednak był zimny wiatr. Cały czas wiało w twarz..
Jechałem na Wieluń (monotonne podjazdy) a potem na Złoczew.
Siły były od rana. Byłem strasznie nakręcony i już powoli myślałem gdzie będę nocować.
Wieluń był bardzo zakorkowany, pełno tu było samochodów. Następnie jechałem przez miejscowość Tumidaj.
Potem bokami aż do Warty. Przy jeziorze Jeziorsko zrobiłem sobie krótką przerwę. Zacząłem szukać noclegu ale niestety nic nie udało się znaleźć w okolicy..
Zadzwoniłem więc do agroturystyki w Sokołowie za Kołem i tam mieli miejsce.. Ten dzień był męczący, gdyż zrobiłem prawie 170 km..
Ale jakie zadowolenie jak udało mi się dojechać. Po 2 dniach miałem zrobione prawie 300 km. Robi wrażenie, prawda? Jak na amatora rowerowego oczywiście ;)
Po wypiciu herbaty i wykąpaniu się poszedłem od razy spać. A rano była wielka niewiadoma co z moimi nogami..
Pierwszy dzień wyprawy nad Bałtyk
-
DST
123.60km
-
Czas
06:30
-
VAVG
19.02km/h
-
Podjazdy
665m
-
Sprzęt Moj nowy Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień pierwszy mojej wyprawy nad Morze Bałtyckie.
Trasa: Rydułtowy-Rudy-Gliwice-Pyskowice-Lubliniec-Wolęcin
Wyjeżdżałem z domu kilka minut przed 14.00
Do Wolęcina na pierwszy nocleg dojechałem kilka minut po 21.00
Czułem się dosyć dobrze, choć pogoda nie zachęcała do dalekich wojaży.
Spiąłem się jednak w sobie i postanowiłem zrobić coś spektakularnego podczas mojego urlopu..
Ten dzień był trudny z początku. Jednak im dalej, tym czułem się bardziej pewnie. Myśl że mogę jechać ile chcę i gdzie chcę motywowała mnie bardzo.
Ruch na Lubliniec nawet duży, potem już na tych bocznych drogach mniej aut. Spałem w Agroturystyce, w cichej i spokojnej okolicy.
Pomimo deszczu z początku i zimna (jak na czerwiec) cały czas gnałem przed siebie. Moje sakwy ważyły chyba z 20 kg.
Także dzień ten był początkiem czegoś naprawdę niesamowitego.. rowerową przygodę zacząłem na maxa!



